Homilia z Mszy Świętej z modlitwą o uzdrowienie

 

II tydzień wielkanocny. Środa – 06.04.2016

 

Przeżywamy aktualnie Okres Wielkanocny. Czas wielkiego „chrześcijańskiego karnawału”. Powinniśmy świętować go w radosnym duchu. Chrystus, nasza nadzieja zmartwychwstał. Bóg okazał się Bogiem żywych. Wszystkie nasze największe problemy zostały ostatecznie rozwiązane. Śmierć, grzech, nieprzyjaciel nie mają nad nami władzy. Wraz ze Zmartwychwstaniem naszego Pana powstaliśmy i my do nowego życia. Nasze zanurzenie w Chrzcie Świętym o tym przypomina i to aktualizuje.

W przyszłym tygodniu będziemy świętować w Gnieźnie i Poznaniu 1050-lecie Chrztu Polski. Niespełna dwa tygodnie temu podczas Wigilii Paschalnej odnawialiśmy przyrzeczenia chrzcielne. Papież Franciszek często pyta: czy pamiętamy datę naszego Chrztu? Jeśli nie, zachęca, aby spytać swoich rodziców, chrzestnych lub dziadków. Ilu chrześcijan świętuje swoje urodziny, nawet te nieokrągłe, a czy pamiętają o rocznicy swojego Chrztu? Przecież to najważniejsze wydarzenie w naszym życiu. Wtedy staliśmy się dziećmi Bożymi, synami i córkami Kościoła, weszliśmy na drogę zbawienia. Chrzest nie jest pamiątką z przeszłości, ale wciąż aktualną propozycją. Dla niektórych przez całe lata pozostaje takim nierozpakowanym prezentem. Na Chrzcie Świętym otrzymaliśmy od Boga ogromny „potencjał” łaski, który winniśmy odkryć, poznać, ucieszyć się nim i żyć jego mocą. On wciąż czeka na przyswojenie od strony osobistej. Dobrze będzie uczcić 1050-lecie Chrztu Polski przypominając sobie datę naszego wszczepienia w Chrystusa. Może warto wypisać ją sobie i umieścić na widocznym miejscu oraz świętować każdego roku jego rocznicę.

Oczywiście 1050-ta rocznica Chrztu oprócz wymiaru osobistego ma także znaczenie kulturowe i społeczne. To wielkie zaproszenie do odnowionego kontaktu z wartościami, które stały się podstawą naszej tożsamości jako wspólnoty narodowej i politycznej. Warto zejść głębiej do samych korzeni i nie zatrzymywać się jedynie na poziomie światopoglądowym, demonstrując przewagę i wyższość chrześcijaństwa nad innymi propozycjami np. w inspirowaniu porządku prawnego. Należy zadbać o to, aby w naszym życiu publicznym jaśniał blask Zmartwychwstania, czyli byśmy byli świadkami zwycięstwa miłości nad nienawiścią, dobra nad złem, życia nad śmiercią i nadziei nad rozpaczą. Oczywiście chrzest wyznacza sposób życia, w którym człowiek kieruje się duchem miłości ewangelicznej. Nie polega ona jedynie na porywach serca, ale wyraża się w szlachetnej i uczciwej postawie życiowej oraz respektowaniu zasad prawa Bożego i naturalnego. Nigdy nie należy rezygnować z ochrony życia, z podkreślania godności każdego człowieka, również upośledzonego czy niepełnosprawnego. Potrzebna jest troska o chorych i starszych, aby nie czuli się zaniedbani i opuszczeni. Ważna jest wierność niezmiennym zasadom, ale trzeba uwzględniać również metody, jakimi się je wprowadza i broni. Trzeba to czynić z miłością i szacunkiem dla ludzi, bez rzucania kamieniami i wyzwiskami oraz straszenia więzieniem. Stójmy na straży ideałów, udzielając wsparcia duchowego, moralnego i materialnego tym, którzy czują się poranieni i skrzywdzeni, szczególnie wtedy, gdy stali się niewinnymi ofiarami cudzych grzechów. Chrzest przyjęty w przeszłości przez naszych przodków i ten nasz osobisty powinien budzić ducha miłosierdzia oraz wyrażać się w różnych wymiarach: poprzez przebaczenie, upominanie, gościnność, karmienie głodnych oraz inne formy dotyczące ciała i ducha. Chrzest to wciąż tryskające źródło życia Bożego, które przepływa przez nas czyniąc z nas nowe stworzenia, nowych ludzi. To wtedy zostaliśmy przyobleczeni mocą z wysoka, która ma płynąć za naszym pośrednictwem do świata.

Dzisiaj w Liturgii Słowa słyszymy o skutkach nowego życia w Chrystusie. Spotykamy apostołów przepełnionych wiarą w obecność Zmartwychwstałego Pana. Przekonanie o ważności przesłania, które niosą pozwalało przezwycięża

lęki i niepokoje. Wydaje się, że nic nie może stawić im oporu: żadne groźby i pokrzykiwania ani przemoc fizyczna. Mieli świadomość, że wydarzyło się coś najważniejszego w dziejach świata, coś co nadaje ostateczny sens życiu człowieka. Cud Zmartwychwstania trwał w ich wspólnocie, w tym, co mówią i czynią: objawia się w uzdrowieniu chromego od urodzenia, w przepowiadaniu, które porusza serca słuchaczy, w pragnieniu przyjęcia chrztu przez tysiące ludzi. Ten cud Zmartwychwstania wyraża się w wyprowadzeniu apostołów przez anioła z więzienia. Bardzo potrzeba, aby wyzwoliła się paschalna radość wspólnoty Kościoła, byśmy wyszli z różnych naszych więzień, aby został odsunięty od grobu kamień smutku, przygnębienia, beznadziei, braku perspektyw i szacunku, wykluczenia i obcości. Inaczej radość wielkanocna pozostanie nieosiągalna, bo dotycząca jedynie odległej postaci historycznej albo niejasnej przyszłości, która nie wiadomo jaka będzie.

Weźmy pod uwagę, że Ewangelia zwraca uwagę przede wszystkim na to, że Bóg umiłował świat i posłał swojego Syna, aby przyniósł zbawienie czyli pełnię szczęścia. Istnieje możliwość odrzucenia tej propozycji ze strony człowieka z poniesieniem konsekwencji takiego wyboru. Ale w Jezusie Chrystusie jest tylko i wyłącznie zbawienie. Niczego innego patrząc od Jego strony nie powinniśmy się spodziewać. Od nas zależy reszta, przyjęcie zaproszenia, pójście za Nim. Bóg zrobił wszystko, co tylko mógł, abyśmy nie zmarnowali życia; zatroszczył się o naszą przyszłość, tu i w wieczności.