Trzy etapy na drodze stawiania się uczniem i wspólnotą

„A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?” (J 21, 15).

(opracowane na podstawie przesłania skierowanego przez Papieża Franciszka w Katedrze w Santiago de Chile we wtorek 16 stycznia 2018 roku)

Zatrzymajmy na trzech etapach z życia Apostoła Piotra i pierwszej wspólnoty: Piotr – wspólnota przygnębiona, Piotr – wspólnota doświadczająca przebaczenia oraz Piotr – wspólnota przemieniona. Posługuję się tym dwumianem: Piotr – wspólnota, gdyż życie apostołów zawsze ma ten podwójny aspekt: osobowy i wspólnotowy. Idą ze sobą w parze i nie możemy ich rozdzielać.

1. Piotr przygnębiony

Ewangelie przedstawiają nam życie takim, jakim ono jest, a nie jakim powinno być. Nie boi się ukazywać nam chwil trudnych, a nawet konfliktowych, przez które przechodzili uczniowie.
Po śmierci Pana Jezusa doświadczają zamętu i przygnębienia z powodu śmierci swojego Mistrza. Można powiedzieć, że oddali się „przeżuwaniu” rozpaczy.
Pojawiają się różne rodzaje wstrząsów i zamętu, którego przyczyną są rozmaite formy zła obecne we wspólnocie wierzących. Należą do nich chociażby nadużycia dokonane na nieletnich oraz spowodowany nimi ból z powodu szkód i cierpienia ofiar oraz ich rodzin, które doświadczyły, że zdradzono ich zaufanie, pokładane w sługach Kościoła. Pomyślmy o różnych konfliktach i podziałach we wspólnocie, o rozmyciu tożsamości chrześcijańskiej. Zachód, którego cząstkę stanowimy zatracił punkt odniesienia, pogubił się, jest przesiąknięty materializmem, neopogaństwem, poprawnością obyczajową i polityczną. Przeżywamy we współczesnym świecie silne przyśpieszenie kulturowe związane z rozwojem nowych technologii. Te przemiany powodują, że czujemy się coraz bardziej obco, jakby nie w swoim czasie. Często nie wiemy, jak się dostosować do tych nowych okoliczności. Nieraz marzymy o „cebulach z Egiptu” i zapominamy, że ziemia obiecana jest jeszcze przed nami. I to, że obietnica jest z wczoraj, ale dotyczy jutra. I możemy ulec pokusie zamknięcia się w sobie i izolowania się, aby bronić swoich pozycji. Możemy doświadczać pokusy myślenia, że wszystko jest złe i zamiast głosić „dobrą nowinę”, jedyne, co wyznajemy, to apatia i rozczarowanie. W ten sposób zamykamy oczy na wyzwania, sądząc, że Duch nie będzie miał nic do powiedzenia. I tak oto zapominamy, że Ewangelia jest drogą nawrócenia, ale nie tylko „innych”, lecz także nas samych.
Czy nam się to podoba czy nie, jesteśmy wezwani do stawiania czoła rzeczywistości takiej, jaka nam się ukazuje – rzeczywistości osobistej, wspólnotowej i społecznej. Po nieudanym połowie apostołowie mówią, że sieci są puste. Możemy zrozumieć uczucia, jakie to wywołuje. Wracają do siebie bez doświadczenia wielkich przygód, o których można by opowiadać. Wracają do domu z pustymi rękami, wracają do domu przygnębieni.

2. Piotr doświadczający przebaczenia

Przyszła godzina prawdy w życiu pierwszej wspólnoty. Oto godzina, w której Piotr zderzył się z częścią samego siebie, z częścią prawdy o sobie, której często nie chciał widzieć. Doświadczył swych ograniczeń, swej kruchości, swego bycia grzesznikiem. Piotr, spontaniczny, pobudliwy przywódca i wybawiciel, z dużą dawką samowystarczalności i nadmiarem zaufania do samego siebie oraz swoich możliwości, uległ swojej słabości i grzechowi. Był takim samym grzesznikiem jak inni, był tak samo potrzebujący jak inni, był tak samo kruchy jak inni. Piotr zawiódł Tego, któremu przysięgał wierność. Oto kluczowa godzina w życiu Piotra. Wybiła ona w momencie zdrady, kiedy zapiał kogut i spotkał się ze spojrzeniem Jezusa.
Jako uczniom, jako Kościołowi może nam się przydarzyć to samo: są chwile, podczas których zderzamy się nie ze swoją chwałą, ale ze swoją słabością. Te kluczowe godziny w życiu uczniów, są także czasem, w którym rodzą się naprawdę Piotr i inni apostołowie.
Po posiłku Jezus zaprasza Piotra na przechadzkę i jedynym słowem jest pytanie, pytanie o miłość: „Czy miłujesz Mnie?”. Jezus nie czyni wyrzutów ani nie potępia. Jedyne, co chce zrobić, to uratować Piotra; chce uratować go od niebezpieczeństwa pozostawania zamkniętym w swym grzechu, aby nie trwał w „przeżuwaniu” rozpaczy, będącej owocem jego ograniczenia; od niebezpieczeństwa zaniedbania z powodu swoich ograniczeń całego tego dobra, które przeżył z Jezusem. Pan pragnie go ustrzec od zamknięcia się w sobie i od izolacji. Chce go uratować od tej niszczycielskiej postawy, jaką jest użalanie się nad sobą lub, przeciwnie, popadanie w pogląd, że „to wszystko jedno”, który ostatecznie kończy się rozcieńczaniem wszelkiego zaangażowania w jeszcze szkodliwszym relatywizmie.
Jezus zapytał Piotra o jego miłość i nalegał na niego, aby mógł udzielić odpowiedzi realistycznej: „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham” (J 21, 17). W ten sposób Jezus utwierdza go w misji. W ten sposób staje się on ostatecznie Jego apostołem.
Cóż umacnia Piotra jako apostoła? Co nas podtrzymuje, jako uczniów? Tylko jedno: „Dostąpiliśmy miłosierdzia” (1 Tm 1, 12-16). Pośród naszych grzechów, ograniczeń, bied, pośród naszych rozlicznych upadków Jezus Chrystus zobaczył nas, zbliżył się, podał nam rękę i okazał nam miłosierdzie. Każdy z nas może wspomnieć, i zapamiętać wiele razy, kiedy Pan go zobaczył, spojrzał na niego, zbliżył się i okazał mu miłosierdzie. Nie jesteśmy tutaj dlatego, że jesteśmy lepsi od innych. Nie jesteśmy superbohaterami, którzy z wyżyn zniżają się na spotkanie ze „śmiertelnikami”.
Jezus Chrystus nie ukazuje się swoim uczniom bez ran; to właśnie na widok Jego ran Tomasz może wyznać wiarę. Jesteśmy wezwani, aby nie zacierać ani nie ukrywać swych ran. Kościół z ranami jest w stanie zrozumieć rany dzisiejszego świata i utożsamiać się z nimi, cierpieć je, towarzyszyć im i próbować je leczyć. Kościół z ranami nie stawia się w centrum, nie uważa się za doskonały, ale stawia tam Jedynego, który może leczyć rany i który nazywa się Jezus Chrystus.
W Jezusie nasze rany zmartwychwstają. Czynią nas solidarnymi; pomagają nam obalać mury, które zamykają nas w działalności elitarnej, aby pobudzić nas do budowania mostów i do wychodzenia naprzeciw tak wielu spragnionym tej samej miłości miłosiernej, którą tylko Chrystus może ofiarować.

3. Piotr przemieniony

Jezus zaprasza Piotra do rozeznania i w ten sposób zaczynają nabierać głębszego sensu liczne wydarzenia w jego życiu, jak proroczy gest umycia nóg. Piotr, który sprzeciwia się umyciu nóg, zaczął rozumieć, że prawdziwa wielkość przechodzi przez stawanie się pokornym sługą.
Jakaż to pedagogia naszego Pana! Od proroczego gestu Jezusa do proroczego Kościoła, który – umyty ze swego grzechu – nie boi się wychodzić, aby służyć poranionej ludzkości.
Piotr doświadczył na własnej skórze rany nie tylko grzechu, ale też swych ograniczeń i słabości. Ale odkrył w Jezusie, że jego rany mogą być drogą do Zmartwychwstania. Poznanie Piotra przygnębionego, aby poznać Piotra przemienionego, jest wezwaniem do przejścia od bycia Kościołem przygnębionych zrozpaczonych do Kościoła służącego licznym przygnębionym, żyjącym obok nas. Do Kościoła, zdolnego służyć swemu Panu, gdy był głodny, uwięziony, spragniony, wypędzony, nagi, chory… (Mt 25, 35). Jest to służba, która nie utożsamia się z opiekuńczością czy paternalizmem, ale jest nawróceniem serca. Problem nie polega na nakarmieniu ubogiego, ubraniu nagiego, towarzyszeniu choremu, ale uznaniu, że ubogi, nagi, chory, więzień, wypędzony mają godność, aby zasiąść przy naszych stołach, poczuć się jak „w domu” wśród nas, poczuć się rodziną. Jest to znak, że Królestwo Niebieskie jest pośród nas. Jest znakiem Kościoła, który został zraniony przez swój grzech, doznał miłosierdzia od swego Pana i stał się proroczym znakiem miłosierdzia w świecie.

[o. Krzysztof Ołdakowski]