Kazanie ojca Krzysztofa Ołdakowskiego SJ podczas Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie w pierwszą środę września 2017 [6.09.2017]

[I.czytanie: Kol 1, 1-8]
[Ewangelia: Łk 4, 38-44]

Słuchamy dzisiaj pierwszych słów Apostoła Pawła skierowanych do Kolosan. Zawierają one dziękczynienie za wiarę i miłość adresatów Listu. Wiara – nasz najcenniejszy skarb wyraża się w nadziei życia wiecznego. Jest ono wspólnotą życia z Bogiem w niebie. Prawdziwa nadzieja ma podwójne oblicze. Nie powinna alienować nas z tego świata i kierować wyłącznie w stronę wieczności. Nie może odwracać naszego wzroku od codziennych, indywidualnych pragnień i tęsknot. Nie wolno przenosić nadziei wyłącznie w zaświaty, bo przestanie być wtedy rzeczywista. Równocześnie jednak przekracza siebie, jest nie do opanowania, sięga dalej, poza ramy doczesności. Ludzkie życie na ziemi nigdy nie będzie do końca spełnione i udane. Nadzieja jest właśnie obietnicą pełni życia. Jest pomostem pomiędzy doczesnością i wiecznością. Nie da się jej nakarmić tylko tym co tu i teraz. Wiara oczywiście powinna owocować również miłością. Inaczej stałaby się pobożną ideologią. Bez miłości stalibyśmy się podobni do duchów nieczystych z Ewangelii, którzy wyznają, że Jezus jest świętym Boga, ale nie ma w nich miłości ani do Niego, ani do nikogo innego.
Ewangelia przedstawia nam uzdrawiające działanie Pana Jezusa w trzech perspektywach. Najpierw dotyka konkretnego człowieka. Pierwszą kobietą, dla której Jezus uczynił cud, była teściowa Szymona. Jezus nie zwraca się do niej samej, lecz bezpośrednio do gorączki – tak, jakby choroba była istotą żywą czy złym duchem. Rozkazał gorączce i opuściła ją. Jaki jest sens rozkazywania gorączce? I gorączka ciała, i gorączka duszy chociaż są gorączkami człowieka są nieosobowe. Rozkaz zaś można sensownie wydać tylko temu, kto go zrozumie i wykona. Inaczej jest pustym teatralnym gestem. Pan Jezus jest prawdziwy i na taki gest nigdy by sobie nie pozwolił. Ewangeliści nie notują słów, jakie wypowiada stając nad teściową Szymona. Te prawdopodobnie brzmiały: opuść ją. Na takie przypuszczenie pozwala analogiczna sytuacja – burzy na jeziorze, gdy Jezus mówi: milcz, ucisz się, co uczniowie rozumieją i zapamiętują jako rozkaz wydany równie bezosobowej sile, jaką jest wzburzone jezioro. Jeśli rozkazuje: opuść ją, ucisz się, to nie mówi do gorączki, ale bardziej mówi do złego ducha, który usiłuje się tu wmieszać! Ten wdaje się w strach uczniów na jeziorze, wnika w rozedrganą psychikę teściowej Piotra. Przy takim odczytaniu leżała w gorączce Jezus jest nie tylko dobrotliwym uzdrowicielem ludzkich niemocy, nie jest tylko niezwykłą kojącą osobowością. Jest władcą, który rozkazuje demonom iść precz. Jest tym, kto pokonuje moc nieprzyjaciela, kto pomaga człowiekowi tam, gdzie nikt inny pomóc mu nie jest w stanie. Nie wyręcza lekarza, nie jest genialnym psychoterapeutą, ale jest naszym Zbawicielem! Teściowa Szymona wraca do zdrowia, wstaje o własnych siłach i usługuje zebranym gościom.
Druga odsłona dzisiejszej Ewangelii Pana Jezusa pojawia się o zachodzie słońca, u schyłku dnia. Tutaj obejmuje ona wszystkich cierpiących na rozmaite choroby. To, co Jezus czyni dla teściowej Piotra staje się potem udziałem wszystkich pozostałych, którzy są do Niego przyprowadzani, albo tak jak dzieje się często dzisiaj, sam Jezus przyprowadzany jest do chorych za pośrednictwem modlitwy. Nikt nie jest jakimś numerem, czy przypadkiem. On kładzie na każdego ręce, dotyka ludzi utożsamiając się z nimi. Ten kontakt jest samym zbawieniem. Ewangelia zwraca uwagę, że tam, gdzie przebywa Jezus, zło zaczyna uciekać, uznając w swojej porażce Jego tożsamość. Stąd wynika wniosek, że wiara nie jest jedynie wiedzą na temat tego, kim On jest, ale przede wszystkim przyjęciem orędzia o zbawieniu oraz przylgnięciem do niego całym sercem. Demonom, które rozpoznają, kim jest Jezus, w ewidentny sposób brakuje wiary rozumianej jako przyjęcie orędzia Ewangelii. Mają wiedzę, ale nienawidzą oraz nie wierzą, dlatego nie pozwala im przemawiać.
Odnajdujemy dzisiaj także wzmiankę o tym, że Jezus postanawia iść dalej, aby innym miastom głosić Ewangelię. To pragnienie zatrzymania go jest pokusą, niejako pragnieniem zawładnięcia bożym darem. On usuwa się, odchodzi, ponieważ zbawienie nie może być w posiadaniu jedynie niektórych, ale ma być darem dla wszystkich. Zbawcza misja Jezusa, w której świetle Kościół odczytuje swoje posłannictwo, ma charakter uniwersalny i nie może stać się prywatną własnością ani skarbem kogokolwiek. Nie możemy zadowolić się misją w znanym i bezpiecznym świecie. Horyzont naszego życia ciągle się poszerza. Oby znajdowało to odbicie w rozległości naszej modlitwy i szczerym zatroskaniu o ludzkie potrzeby.