Kazanie ojca Krzysztofa Ołdakowskiego SJ podczas Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie w pierwszą środę września 2017 [04.10.2017]

[I.czytanie: Ne 2, 1-8]
[Ewangelia: Łk 9, 57-62]

Ewangelia mówi nam o Panu Jezusie, który jest w drodze do Jerozolimy. Została ona podjęta już w momencie chrztu. Podchodzi najpierw bliżej nieokreślona osoba, która wyobraża każdego, kto pragnie za Nim pójść. Ten ktoś zrozumiał, że sensem życia jest naśladowanie Jezusa. Wie, że idzie On daleko. Ta droga jest długim marszem z niewoli ku wolności! Jezus jest Synem Człowieczym, który całkowicie wydaje siebie. Na początku przeciwstawia pragnieniu człowieka rzeczywistość ludzkiej słabości. Widać, że wyrażając piękne pragnienie pójścia za Jezusem, łatwo ulega złudzeniom, a Pan stawia przed nim twarde przewidywania. Tylko w ten sposób człowiek może uwolnić się od swojej pewności siebie i jego pragnienie może stać się pokornym oczekiwaniem. Lisy są symbolem przebiegłości, podobnie jak węże; natomiast ptaki są symbolem niewinności, podobnie jak gołębie. Człowiek zatroskany o sprawy tego świata, symbolizowany przez lisa, swojego zabezpieczenia szuka w dobrach materialnych, które są mu potrzebne do prowadzenia dostatniego i wygodnego życia. Człowiek duchowy natomiast całą swoją ufność pokłada w Bogu. Od Niego uzależnia swoje życie, a swoje gniazdo zawiesza na niebie, niczym jaskółka. Jego skarbem jest sam Bóg. Dlatego też jako matkę powinien kochać ubóstwo, ponieważ ono sprawa, że ufamy tylko Bogu. Ubóstwo rodzi nas jako Jego dzieci, dając nam poznać, że On jest naszym Ojcem. Syn Człowieczy wszystko, co ma oddaje. Także samego siebie. Dlatego jest ubogi, potrzebujący przyjęcia, bez nory i bez gniazda. Jest czystą miłością, która chce być kochana w nagości i ubóstwie. Kto pragnie iść za Chrystusem, ale nie chce ubóstwa, ten pragnie celu, ale nie akceptuje środka koniecznego do jego osiągnięcia. Jezus żyje w stanie pielgrzyma, który znajduje się w drodze. Był to dla Niego również środek, za pomocą którego realizował swoje powierzenie się Ojcu i ludziom. Prawdziwym mieszkaniem chrześcijanina jest pielgrzymowanie, które czyni z całego świata jego dom.
W drugim przypadku inicjatywa wychodzi od Jezusa. Do niego należy propozycja, do nas odpowiedź. To my idziemy za Nim, a nie On za nami. Kiedy inicjatywa pochodzi od nas, zastrzeżenie ma Jezus, kiedy pochodzi od Niego – zastrzeżenie mamy my! Jest zawsze coś, co nam przeszkadza. Powołany mnie kwestionuje wezwania ani celu, ani środków. Chce pójść za Nim Jego drogą bez nory i gniazda. Nie prosi o uchylenie, ale tylko o odroczenie w czasie! Zanim pójdzie za Panem, pragnie uczynić coś ważnego. Chce spełnić swój obowiązek. To pierwszeństwo w czasie kryje w sobie pierwszeństwo w zamiarach. Człowiek bowiem żyje w czasie i robi „najpierw” to, co leży mu na sercu. To pierwszeństwo w czasie wyraża prawdę o tym, co jest jego pasterzem, przewodnikiem, jego bogiem, tym, czego lęka się utracić i co przedkłada nad wszystko. Zamiast pójść za Nim, właśnie ze względu na źle postawiony priorytet, oddala się od Niego. Żadnej rzeczywistości ludzkiej, nawet tej największej, nie wolno absolutyzować. Jest ona odbiciem niczym blask księżyca, który znika, kiedy pojawia się słońce. Każde bałwochwalstwo jest grzechem i początkiem śmierci. Odnosi się to także do ojca, który jest znakiem jedynego Ojca, będącego źródłem wszystkiego ojcostwa. Kiedy na pierwszym miejscu stawiamy stworzenie, a nie Stwórcę, odwracamy relację między człowiekiem a Bogiem, będącą źródłem życia. Stwórca staje się wtedy konkurentem. Zamiast czynić Jego wolę, wymagamy, aby On robił to, co chcemy. Chcemy celu, jakim jest naśladowanie Jezusa, ale rezygnujemy z koniecznych środków, gdyż mamy swoje priorytety! W drugim przypadku pokusa jest bardziej subtelna. Polega ona na wymuszaniu, aby Pan w imię rzekomego obowiązku dostosował się do mnie i poszedł za mną.
Trzeci uczeń sumuje trudności dwóch poprzednich. Sam prosi i sam określa, co jest najważniejsze. Naśladowanie jest jego własną decyzją i dotyczy przyszłości, podczas gdy Jezus mówi: „Pójdź za Mną”, teraz!. Bardziej niż motyw odroczenia, interesuje nas tutaj jego sformułowanie. Nawiązuje ono po powołania Elizeusza przez Eliasza, ojca proroków, który powołując ucznia, pozwolił mu najpierw na pożegnanie ucałować swego ojca i matkę i dopiero potem pójść za nim. Ale teraz jest tu coś więcej niż Eliasz. Jest tutaj Syn, którego trzeba słuchać. Jego obecność wymaga natychmiastowego posłuszeństwa. Nie ma na co czekać, bo nadszedł dzień Pański. Nie można już tracić czasu. Jakiekolwiek ociąganie się jest niemożliwe, gdyż jest to chwila, w której decyduje się życie i śmierć. Jeżeli ktoś chce orać prosto, nie może oglądać się do tyłu. Nie powinno się patrzeć na to, co z tyłu, na własne ja i jego dzieje, ale trzeba patrzeć na to, co jest przed nami, czyli na Boga i jego Słowo. Uczeń nie powinien szukać zabezpieczeń w sobie. Jedynego zabezpieczenia należy szukać w posłuszeństwie Jemu i w Jego przyszłości.